sous le ciel de Paris
Nad Charles de Gaulle wielka mgławica. RER opóźniony. Tłum ludzi i potok les valises. Na stacji początkowej przyklejam się do barierki wieńczącej pierwszy rząd siedzeń, tuż przy wejściu do wagonu i tam też zostaję zablokowana. Na stacji Parc des Expositions zostaję przyciśnięta do barierki jeszcze mocniej. Przez kilka następnych stacji barierka coraz bardziej wbija się w brzuch, a tłum w wagonie gęstnieje. Avancez! Avancez! On ne peut pas. Pourqoui? Il y a les valises! Ohhh! Les valises! Toujours les valises! Na Le Blanc Mesnil czuję wbijający się moje plecy wielki łokieć. Barierka nadal boli. Na Drancy i Le Bourget stoję na palcach jednej nogi, bo przez chwilę nieuwagi przestrzeń pod piętą tej nogi oraz palcami i piętą drugiej nogi została zagospodarowana przez obcą stopę. Stopa. Stopy. Dużo stóp. Stupor. Czuję kolejny łokieć na plecach, wbijający mnie coraz mocniej w barierkę (tę samą. Nie chce się ruszyć!). Pani obok sapie i dyszy. Pewnie też stoi na samych palcach lub samych piętach. Na Stade de France i Gare du Nord kolejna fala. Nowe łokcie, stopy i les valises! Avancez dans le couloir! Je ne peux pas…il y a des valises! Madame! Ne bouchez pas! Pourquoi? Je dois boucher! Je vais boucher! Chatelet. Wchodzący blokują wychodzących. Avancez! Allez! Allez! Je ne peux pas! Madame! Pani musi wyjść! Drzwi się nie zamykają! Non! Non! Non! Je ne me bouche pas! Nie wychodzę! Faktycznie, nie wychodzi. Wciska się, wciskając mnie jeszcze mocniej w barierkę. Ostatnia prosta. Luxembourg. Port-Royal. Denfert Rochereau….et enfin. Nareszcie! On descent! Wychodzmy! Bonjour Paris! Bonjour Montparnasse! Lekko wymiętolona, ale jestem! Po 10 latach znów. C’est toujour un grand plaisir. Une verre de Beaujolais Nouveau, s’il vous plait!